niedziela, 31 sierpnia 2014

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak - "Upalne lato Marianny"

źródło
TYTUŁ: Upalne lato Marianny
AUTOR: K. Zyskowska-Ignaciak
WYDAWNICTWO: MG
DATA WYDANIA: 2012
STRON: 258

Lato 1939 roku, ludzie mówią o wojnie, o nastrojach panujących w Polsce i za granicą, ale Marianny te rozmowy nie obchodzą, ona chce zacząć żyć...

Marianna Borucka właśnie zdała maturę i dostała się na studia - prawo na Uniwersytecie Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Nie musiała iść na studia, mogła wyjść za mąż i być czyjąś żoną, ale ona chciała więcej, chce być rewolucjonistką. Razem z Marianną na studia w Warszawie dostaje się jej najlepsza przyjaciółka Krystyna - na medycynę. Już podczas pierwszego wyjazdu do Warszawy gdy dowiedziały się że będą studentkami postanowiły to uczcić wyjściem w miasto, na kawę i ciastko do Bliklego. Niespodziewanie Mariannę w wejściu do kawiarni dotyka czyjaś dłoń, to on - "(...) bardzo szczupły i wysoki. Ale nie chudy. Ma wysportowana sylwetkę, ciepłą oliwkową karnację i kruczoczarne włosy, które wydają się tym ciemniejsze, że kontrastują z niemal przezroczystym błękitem zmrużonych oczu." [1] oddaje Mariannie zgubiony sweter, Krystyna zauważa że on też studiuje prawo (jak się później okazuje on tam wykłada). Marianna nic nie słyszy, nie może się skupić, widzi tylko jego.

Lato w Kamieńczyku płynie sielsko i monotonnie, Marianna żyje już chęcią wyjazdu do Warszawy - gdzie niestety będzie musiała mieszkać u ciotki, a nie w wynajętym pokoju. Jednak wszystko się zmienia gdy przyjeżdża on - Zygmunt Jasielski - to on, to chłopak z kawiarni, on o którym ciągle myśli, o jego oczach. Ta wiadomość wywołuje u niej dreszcze, ale ona już wie że "to będzie niezwykłe lato..." [2]

Czy lato Marianny było niezwykłe? Tego lata czuła że jest kobietą, już nie dziewczyną - ale kobietą. Przez jej ciało przechodzi fala pożądania, pierwsze pocałunki i pierwsze bliskie obcowanie z mężczyzną - ale nie z tym z którym by chciała, ON - nie chce się z nią związać. Marianna poznaje tajemnice bliskich, oraz stronę życia o której wcześniej nie wiedziała, przed którą była chroniona (niechciana ciąża, aborcja, bierność kobiet, bezkarność mężczyzn),  a śmierć wkrada się w spokojne i ciche jej domostwo. Marianna czuje że między nią a jej przyjaciółką Krystyną wyrasta cichy mur, już nie mają o czym rozmawiać, ona chce żyć, chce zmieniać świat, a Krystyna chce pozostać w objęciach starych konwenansów. Czy ten pęd Marianny do feminizmu i bycia dorosłą przyniesie jej to czego oczekuje? Czy jednak będzie musiała zapłacić za swoją naiwność?
"Świat należał do mężczyzn, więc jej serce należy tylko do Aleksandra i Michała. Szczególnie do wnuka. To on zaniesie jej nazwisko dalej. Cóż może dziewczynka? Cóż one, kobiety, znaczą? Marianna też nie znaczy wiele, choć na razie próbuje z tym walczyć. Dla prawdziwej Polki istnieje tylko Bóg, Rodzina i Ojczyzna. Dla kobiety nie ma ucieczki, nie ma alternatywy. Im wcześniej wnuczka to pojmie, tym mniej zaboli ją rozczarowanie." [3]
Rok 1939 - widmo zbliżającej się wojny,  poza dużymi aglomeracjami miejskimi tu na wsi życie ciągle toczy się rytmem starych obyczajów, kobieta ma wyjść za mąż, urodzić dzieci i trwać w ciszy przy mężu, po co jej wykształcenie. Nie skarżyć się, nie odzywać, nie mówić o swojej co miesięcznej przypadłości - to temat tabu, jak mąż ją bije nie może o tym mówić, bo to wstyd. Ciąża i to do tego panieńska, wstyd na całą rodzinę, ale z tym też kobieta sama musi sobie poradzić.

Muszę Wam powiedzieć że książka mnie zaskoczyła, spodziewałam się lektury lekkiej, gdzie młoda kobieta przeżywa swoje pierwsze miłości. Miłość była owszem, ale ogólnie książka zaskoczyła mnie pozytywnie, pomimo początku trochę leniwego i nudnego, akcja nabrała tempa. Autorka poruszyła bardzo różne tematy tak charakterystyczne dla tamtego okresu, na małej wsi tak wiele się działo, młoda wchodząca w dorosłe życie kobieta i jej chęć poznania świata, życia i dorosłości. Obawiałam się języka, że być może będzie zawiły i trudny do czytania, ale nic podobnego, książkę czytało mi się bardzo dobrze i szybko. Wiecie co, lektura tej książki może nam przypomnieć jak było kiedyś, jak kobieta miała niewiele do powiedzenia, świat mężczyzn był tym doskonałym, ale przecież wiemy że wojna która wybuchła tak wiele zmieniła, młodzi ludzie musieli szybko dorosnąć i zmienić swoje zapatrzenia na świat, nawet na wsi. Jeżeli będziecie mieli możliwość zapoznania się z tą książką - nie wahajcie się, warto.

Moja ocena: 5/6


[1] Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Upalne lato Marianny", Wydawnictwo MG, 2012, str. 14
[2] str. 32
[3] str. 56



Upalne lato

Upalne lato Marianny / Upalne lato Kaliny / Upalne lato Gabrieli


Za możliwość przeczytania książki dziękuje Pani Dorocie z Wydawnictwa MG



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



czwartek, 28 sierpnia 2014

Peter May - "Czarny dom"

źródło
TYTUŁ: Czarny dom
AUTOR: P. May
WYDAWNICTWO: ALBATROS
DATA WYDANIA: 2014
STRON: 464


Wyspa Lewis, najbardziej wysunięta na północ częścią archipelagu Hybrydów Zewnętrznych. Wiatr wieje tam przez cały rok, smagając twarze mieszkańców. W pewną sobotnią noc dwoje dzieciaków chcąc zakosztować zakazanego owocu, pieszczot i pocałunków udało się na plaże do opuszczonego hangaru. Ciemna noc i wypity alkohol który burzył ich krew, hangar, i już są ze sobą, ale wkoło na ziemi jest coś lepkiego, on zapala zapałkę... przerażenie i szok na ich twarzach. Z sufitu zwisają nagie zwłoki z których skóra odpada, a z rozciętego brzucha zwisają wnętrzności.

Do pomocy przy rozwikłaniu tego okrutnego morderstwa program komputerowy HOLMES przydziela Fina Macleoda, który po miesięcznej nieobecności w pracy do niej powraca. Przybity nie umie pozbierać się po osobistej tragedii - śmierci syna, musi podjąć decyzję, wraca do pracy w policji czy z niej rezygnuje. Powrót Fina na wyspę jest dla niego trudny, uciekł z niej siedemnaście lat temu, a teraz ma pomóc w rozwiązaniu zagadki morderstwa. W Edynburgu miało miejsce bardzo podobne zabójstwo, Fin ma sprawdzić czy są ze sobą powiązane. 

Zamordowany to miejscowy mężczyzna, Fin go zna, zadziorny i kłótliwy od małego, nie jeden chciałby mu się odpłacić za krzywdy których z jego strony doświadczył. Pobyt Fina na wyspie wywołuje wspomnienia, nie zawsze dobre - dlatego uciekł, odwiedza starych przyjaciół a jego śledztwo zatacza coraz większe kręgi aż zacieśnia się wokół mordercy. Całe morderstwo miało na celu jedno - ściągnąć Fina na wyspę, a rozwiązanie znajduje się we wspomnieniach. Czy Fin we wspomnieniach znajdzie motyw? Czy będzie umiał sprostać nowej rzeczywistości którą zastał na wyspie? Czy prastary zwyczaj - wyprawa na An Sgeir ma coś z tym wspólnego?

Gdy zaczęłam czytać książkę, początek wydawał mi się taki nie za bardzo wciągający. Główny bohater powraca po latach nieobecności na wyspę, powrót ten wywołuje u niego całą masę wspomnień, w pewnym momencie odniosłam wrażenie że tych wspomnień było więcej niż całego śledztwa, dopiero przed połową książki zrozumiałam jak ważne były właśnie te wspomnienia, to one były motorem całej książki. Opisy zwłok czy autopsji były bardzo obrazowe - jak dla mnie za bardzo, cała książka dość mroczna, momentami wręcz czułam ten smagający wiatr i widziałam ciężkie zachmurzone niebo. Książkę czyta się bardzo szybko, zakończenie świetne - choć od pewnego momentu przewidywalne. Powiedziałbym że to bardziej książka obyczajowo-psychologiczna z wątkiem kryminalnym, książka o mieszkańcach wyspy Lewis i ich życiu, pragnieniach, samotności, żyjącymi pod określonymi prawami. "Czarny dom" to pierwsza część trylogii Petera May - na pewno będę chciała przeczytać następne części.

Moja ocena: 5/6



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Jerzy Edigey - "Najgorszy jest poniedziałek"

źródło
TYTUŁ: Najgorszy jest poniedziałek
AUTOR: J. Edigey
WYDAWNICTWO: ISKRY
DATA WYDANIA: 1975
STRON: 200


Znowu poniedziałek - znany warszawski mecenas Mieczysław Ruszyński miał kiepski dzień, poprzedniego dnia trochę za dużo się wypiło i tego i owego - do tego ten Szwed, on miał mocną głowę. Nasz pan Mieczysław (zwany przez znajomych Mieciem) dobiegał już sześćdziesiątki, a jego skronie przyprószyła już siwizna, jednak ciągle uważała się za niczego sobie mężczyznę - ma słabość do kobiet o rudych włosach. Gdy Miecio już miał się ulotnić z Zespołu Adwokackiego woźny Franciszek zaanonsował klientkę, której adwokat nie chciał przyjąć, ale po licznych prośbach i naleganiach pana Franciszka - Miecio uległ. 

Klientką okazała się piękność o rudych włosach - Helena Kowalska, która przyszła w bardzo trudnej sprawie. Chodziło o jej synka, czteroletniego Januszka, który zaginął przed trzema miesiącami. Był na zakupach razem z sąsiadką i jej dziećmi,  zostali w trójkę przed sklepem po wyjściu sąsiadki ze sklepu jej synka już nie było, zaginięcie zostało zgłoszone milicji, ale poszukiwania nie dały rezultatu. Przyszła do adwokata bo dostała pismo z milicji o umorzeniu śledztwa - uznano że jej Januszek utopił się w Wiśle, gdzie od sklepu było blisko, żadnych śladów nigdzie dziecka nie znaleziono. Ona jednak wie że jej syn żyje, że to było porwanie, prosi mecenasa o podjęcie się tej sprawy by policja ponownie wszczęła śledztwo i odnalazła jej Januszka. 

Mecenas Ruszyński początkowo podchodził sceptycznie do tej sprawy, jednak obiecał klientce pomóc, w tym celu udał się do Komendy i tam z policjantem prowadzącym  to śledztwo - Januszem Kaczanowskim, postanowili jeszcze raz przejrzeć papiery czy nic nie zostało pominięte. Na początku nic na to nie wskazywało, jednak jak się okazało ktoś interesował się chłopcem przed jego zniknięciem. Śledztwo wszczęto ponownie - tym razem dotyczyło porwania. Czy uda się odnaleźć czteroletniego Januszka? Kto mógł go porwać i w jakim celu?

Muszę Wam powiedzieć że świetny kryminał pomimo że nie ma trupa, mamy tu szybką akcji, jest po kolei toczące się śledztwo poszukiwania małego Januszka. Język książki prosty i lekki, brak zbędnych opisów, naprawdę wciągająca zagadka porwania, do tego klimat dawnej Warszawy. Oczywiście co niektórzy mogą nie czuć klimatu tej książki, w końcu akcja dzieje się w 1973 roku, mamy milicję a adwokat pomaga w toczącym się śledztwie, nie ma roztrząsanych dylematów i problemów osobistych, poza adwokatem który jest tu głównym bohaterem i to jego poznajemy bardziej prywatnie ale też tak ogólnie, brak pościgów i strzelaniny -  całość książki skupia się na śledztwie. 
Ktoś może powiedzieć że to stara książka - no, dla jednych stara dla innych nie - 1975 rok wydania :) to mój rocznik - i nie uważam żeby ta książka była taka stara :D Powiem Wam jedno gdyby tak odmłodzić naszego pana adwokata i dodać kilka współczesnych gadżetów byłby to świetny współczesny kryminał. Muszę przeszukać moje pudła, i odszukać inne kryminały z tej serii bo chyba jeszcze gdzieś są upchnięte. Ja gorąco was zachęcam do sięgania po te starsze kryminały - naprawdę warto. 

Moja ocena: 5/6


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Z półki"
"Czytamy kryminały" (letnia abolicja)


niedziela, 24 sierpnia 2014

Marita Conlon-McKenna - "Sklep z kapeluszami"

źródło
TYTUŁ: Sklep z kapeluszami
AUTOR: M. Conlon-McKenna
WYDAWNICTWO: AMBER
DATA WYDANIA: 2009
STRON: 288

Dublin - Ellie przeżyła trudne chwile - zmarła jej matka, która była dla niej kimś wyjątkowym, przyjaciółką i powierniczką. Trudno się Ellie z tym pogodzić, została sama - ma jeszcze ciotkę (siostra mamy) ale ona mieszka w Paryżu. W dniu kiedy przyszła do sklepu mamy - Sklep z kapeluszami- by go posprzątać, wszystko bardzo jej ją przypominało, sama nie wiedział co zrobić z tym sklepem. Niespodziewanie w sklepie zjawił się mężczyzna który okazał się prawnikiem - Neil - poinformował ją że matka chciała sprzedać sklep (dostała dobrą propozycję, jak i inni właściciele małych sklepików na tej ulicy, obok będą budować dużą galerię z mnóstwem sklepów, kawiarni, restauracji) - co Ellie wydało się dziwne, to było jej mamy życie. Jak dowiedział się od prawnika mamy, ta rzeczywiście chciała sprzedać sklep, a pieniądze tak ulokować by były zabezpieczeniem na przyszłość dla Ellie. Drugą nie planowana wizytę tego dnia złożyła Ellie kobieta która zamówiła tu kapelusz na ślub córki, niestety mama nie zdążyła go zrobić, jedynie szkice. Ellie która również jest modystką (choć nie pracuje w tym zawodzie) postanawia zrealizować to zamówienie. Odkrywa przy tym że teraz już wie co zrobi ze sklepem, nie sprzeda go, zainwestuje i na nowo otworzy - będzie robić kapelusze. Ta praca daje jej ogromna satysfakcje, a napływ klientów utwierdza że podjęła dobrą decyzję.

Ellie odwiedzają klienci a ona tworząc dla nich kapelusze żyje tą chwilą, zaangażowała się również w ratowanie ulicy przy której stoi jej sklepik, by koncern nie wykupił małych sklepików, a ich właściciele mogli dalej tu pracować. Ma oddane grono przyjaciół, którzy nie zostawią jej w potrzebie, a co z miłością? Pojawia się menadżer grupy rockowej, który w czarnej podkoszulce wygląda... szałowo, Ellie jest zakochana. Jednak czy zakochana jest we właściwym mężczyźnie? Ten Neil... :) to tu się pojawi, to tam, tu poda pomocne ramie, tam podwiezie... :)

"Sklep z kapeluszami" to opowieść o kobiecie która swoim podejściem i kapeluszami potrafiła zmieniać ludzi. Pokazać im co może być dobre, wpłynąć na ich samopoczucie, sprawić że czuli się lepiej, ciepła i uczynna, choć sama borykała się z problemami. Oprócz głównej bohaterki poznajemy również historię jej klientów, ludzi którzy przychodzą kupić kapelusz i jak ten zakup na nich wpływa. Są to bardzo ciekawe historie z wyraźnymi postaciami, które miały swoją charyzmę - niestety w całokształcie takiej charyzmy brakło Ellie. Mimo to książkę czyta się bardzo dobrze, a historie klientów dodają całości kolorytu - przeczytamy tu o: miłości, samotności, szczęściu, o rodzinie która jest najważniejsza. Niektórzy z Was mogą pomyśleć że zbyt dużo się tu dzieje, że jest zbyt wiele wątków - nic podobnego, wszystko bardzo fajnie jest ze sobą połączone i współgra. Idealna książka na lato, lekka i przyjemna - ciepła i wzruszająca, napełniająca optymizmem i nadzieją - może za dużo słodka, ale ja ostatnio gustuję w takich książkach :) Gorąco Wam ją polecam :)

Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



piątek, 22 sierpnia 2014

Nora Roberts - "Jedyna i wspaniała"

źródło
TYTUŁ: Jedyna i wspaniała
SERIA: Boonsboro t.3
AUTOR: N. Roberts
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
DATA WYDANIA: 2013
STRON: 384


"Jedyna i wspaniała" to trzeci tom z serii o mieście Boonsboro i braciach Montgomory. Dwa poprzednie tomy "Teraz i na zawsze" (kilka słów o książce TUTAJ) i "Ostatni narzeczony" (kilka słów o książce TUTAJ) po prostu pochłonęłam, teraz przede mną ostatni tom z serii, mimo że po poprzednich częściach wiemy czego możemy się spodziewać, ale jest kilka wątków których nie można przewidzieć jak się będą rozwijać - jak choćby tajemnicza "postać" Lizzy i poszukiwania Billego :)

Jeden z pokoi w Hotelu Boonsboro
źródło

W dwóch poprzednich postach pokazałam Wam Hotel Boonsboro, bo jak się okazało takowy istnieje, a jego właścicielką jest nie kto inny jak sama Nora Roberts. Piękny hotel i pokoje których nazwy nawiązują do romantycznych par w literaturze możecie pooglądać TUTAJ - to oficjalna strona Hotelu. Jeżeli będziecie mieć niedosyt, to zachęcam do zaglądnięcia TUTAJ - tutaj znajdziecie zdjęcia Hotelu wykonane przez gości odwiedzających Hotel Boonsboro.


A teraz wracajmy do książki...

Trzech braci Montgomery, dwóch już zajętych, został ostatni - Ryder. Ale jak on sam twierdzi ktoś musi z barci zostać wolny by panny o nich nie zapomniały :) Opryskliwy, silny, wysportowany, małomówny, to on w firmie Braci M odwala ciężką fizyczną pracę, zresztą cała trójka to robi, ale Beckett zajmuje się jeszcze projektowaniem, a Owen całą papierkową robotą, a on Ryder wie jak co zburzyć i postawić.

Hope menadżerka Hotelu Boonsboro - przyjechała tu z Waszyngtonu, po tym jak jej chłopak okazał się zwykłą szują. Wykorzystał ją - ona prowadziła jego Hotel, umawiali się, planowali przyszłość gdy pewnego wieczoru powiedział jej że się żeni z inną. Hope poczuła się się upokorzona - wymówiła pracę i się wyprowadziła do... Boonsboro. Tu ma dwie najlepsze przyjaciółki, które są w związkach z dwoma braćmi M. Lecz były nie dał o sobie zapomnieć, pojawił się z dwuznaczna propozycją, a potem zawitała do Hope jeszcze jego żona z którą miał bardzo ostrą utarczkę słowną. Były łzy.

Ryder i Hope od początku swojej znajomości nie traktują się dobrze, ani jedno ani drugie nie potrafią ze sobą porozmawiać. Jednak pewnego dnia coś ich zaczyna do siebie przeciągać ( a w tym ma też swój udział Lizzy), zaczynają ze sobą rozmawiać -tak normalnie i postanawiają postawić na sex - żaden związek tylko sex. Z czasem odkrywają że zaczyna ich łączyć coraz więcej, oboje tego pragną ale się boją.

Czy Hope poradzi sobie z byłym chłopakiem i jego żoną? Co na to Ryder? Czy to co zaczyna łączyć Hope i Rydera to coś poważnego? Czy odważą się na poważne kroki? - przecież tak bardzo się różnią.

Wszyscy z klanu M. oraz trzy przyjaciółki poszukują Billego dla Lizzy, ona na niego wciąż czeka. To właśnie Ryder najbardziej pomoże - nawet jeżeli jest to wbrew jego woli - Billy wybrał jego. Czy oboje odnajdą się po latach?

Wspaniałe zwieńczenie całej trylogii o Boonsboro. Jak wspomniałam wcześniej można było przypuszczać co się będzie działo, jednak tu autorka postawiła na pokazanie wspaniałych relacji rodzinnych, przyjaźni i wspomnień. Do tego całe przekomarzanie się i dogadywanie, obrażanie i dąsanie między Hope i Ryderem było zabawne. Język prosty, dużo dialogów - i zabawnych i poważnych, szybka akcja, no i historia Lizzy - to idealne połączenie na rewelacyjną książkę. To nic że książka jest przewidywalna, skoro czyta się ją bardzo dobrze i o to chodzi :) Idealna książka, jak i cała seria na lato, wiecie tak po jej przeczytaniu, jak i dwóch poprzednich zrobiło mi się tak fajnie i miło :) Żałuję  że to już koniec historii o Hotelu, braciach M. i trzech przyjaciółkach. Jeżeli macie ochotę na banalną, ale jednocześnie wciągającą historie o miłości, rodzinie i .... (a nie powiem - chodzi o Lizzy) to jest to idealna seria dla Was - gorąco polecam.

Moja ocena: 5/6

Seria Boonsboro:
  1. Teraz i na zawsze
  2. Ostatni narzeczony
  3. Jedyna i wspaniała


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:


poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Zbigniew Czajkowski-Dębczyński - "Dziennik powstańca"

źródło


TYTUŁ: Dziennik powstańca
AUTOR: Z. Czajkowski-Dębczyński
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie Kraków
DATA WYDANIA: 1969
STRON: 164

Zbigniew Czajkowski - Dębczyński pseudonim "Deivir", gdy wybuchło Powstanie miał zaledwie siedemnaście lat, dowódca drużyny w plutonie "Parasol", jego bezpośrednim przełożonym był Krzysztof Kamil Baczyński. Walczył, uciekał, chował się przed kulami, pomagał rannym kolegom, nie spał, nie dojadał, widział śmierć, patrzył na samoloty zrzucające bomby na miasto i na nich. Widział łuny rozświetlające noc - to od palących się zgliszczy miasta, słyszał świst kul przelatujących nad jego głową, czuł odór rozkładających się ciał, słyszał krzyki umierających. Miał siedemnaście lat i walczył o wolną Polskę.
Zbigniew Czajkowski-Dębczyński
(źródło)

"Grzmot wybuchów... jeden, drugi, trzeci... Podłoga Sądów, gdzie śpimy, leżąc pokotem, kołysze się, jakbyśmy byli w jadącym samochodzie. Z brzękiem spadł w ciemność czyjś hełm. To obudziło mnie do reszty. Krztuszę się gorącym dymem, który napełnia lokal. Znowu się pali? Wypełzam na korytarz, by zaczerpnąć świeżego powietrza." [1]
"Dziennik powstańca" to pamiętnik który autor zaczął pisać parę miesięcy po Powstaniu a zakończył po wojnie. Te prywatne zapiski młodego chłopaka któremu przyszło żyć i walczyć były jego osobistymi doznaniami których doświadczył w czasie Powstania, wtedy nie myślał o ich publikacji.  Dziennik obejmuje dni od 26 lipca - 2 września 1944 roku, wtedy to przeszedł kanałami do Śródmieścia, wiemy że po przedostaniu znalazł się w szpitalu, a potem dołączył do oddziałów w rejonie Politechniki i tam walczył do końca Powstania. Dlaczego zapiski autor zakończył na 2 września, nie wiadomo - mogę tylko przypuszczać że całość pamiętnika związana jest z jego batalionem i kolegami, to im poświęcił swoje wspomnienia, ich wspólnej walce.
"Dowiaduję się jeszcze o innych chłopakach z drużyny. "Zorian" i "Butrym" mają się znacznie lepiej, podobnie jak "Gryf" i "Lis", którzy są w jakimś szpitalu koło Rynku. (...) Za to "Sławek" i "Kruk" gdzieś się zapodzieli. Podobno ostatni raz widziano ich na tej wyprawie z pomocą PWPW. Musieli tam zostać; ciekaw jestem, w jakim stanie - żywi czy umarli. To byłoby straszne... Patrzę na leżących obok dwóch chłopaków - wszystko, co zostało z drużyny..." [2] 
Po Powstaniu wywieziony do obozu jenieckiego w Sandbostel, a po wojnie wyjechał do Wielkiej Brytanii, tam skończył studia inżynierskie na Uniwersytecie Londyńskim i założył dobrze prosperująca firmę. Zmarł w 1999 roku, pochowany na Warszawskich Powązkach wraz z kolegami z Powstania.

Jak wspomniałam wcześniej na początku "Dziennik ..." nie był przeznaczony do publikacji, ale autor zmienił zdanie dzięki swojemu przyjacielowi Bolesławowi Taborskiemu. W Polsce przez wiele lat nie mogło dojść do tej publikacji, ale w 1968 roku doszło do jego edycji w Wydawnictwie Literackim i było to wydarzenie na skalę polityczną i o charakterze literackim. Jak pisał Zbigniew Herbert do Zbigniewa Czajkowskiego-Dębczyńskiego i jego żony Magdaleny o wydanym "Dzienniku ..." - "Jest już dawno w Polsce wyczerpana i w ogóle sprzedawali ją spod lady" [3]
"Dziennik powstańca przeczytałem dwukrotnie i gotowy jestem wygłosić długą pochwałę. Jest to świetna proza i fakt, że napisał ją młodzieniec, budzi moją zazdrość", napisał Zbigniew Herbert (list z Berlina , 12 XII 1969 roku) [4]

źródło
W czerwcu 2014 roku Wydawnictwo MARGINESY ponownie wznowiło książkę "Dziennik Powstańca" - niestety nie miałam możliwości zaglądnięcia do niej, mogę tylko przypuszczać że pewnie dodatkowo posiada zdjęcia - moja stara wersja ich nie ma, a co na pewno będzie dodatkowym atutem tej książki.

Podsumowując - niewielka stronicowa książka (164), a przekazuje nam tak wiele, młodzi ludzi szli i walczyli z okupantem, przeszli tak wiele - tak wielu odeszło. Autor zabrał nas do walczącej Warszawy na 37 dni i pokazał swoją i powstańców siłę i determinację. Jeżeli będziecie mieć możliwość przeczytania tej książki - nie wahajcie się - warto.



 Wydania anglojęzyczne 2012 (źródło) i 2013 (źródło)



Jak widzicie książka została również wydana w języku angielskim, pierwszy raz w Londynie w 2012 roku, tłumaczem jest syn Autora - Marek Czajkowski.

Moja ocena: 5/6







[1] "Dziennik powstańca" Zbigniew Czajkowski - Dębczyński, Wydawnictwo Literackie Kraków, 1969, str. 98
[2] tamże str. 92
[3] http://www.empik.com/dziennik- TUTAJ
[4] http://www.empik.com/dziennik- TUTAJ



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:


sobota, 16 sierpnia 2014

Agata Christie - "Morderstwo to nic trudnego"

źródło
TYTUŁ: Morderstwo to nic trudnego
AUTOR: A. Christie
WYDAWNICTWO: Prószyński i S-ka
DATA WYDANIA: 1998
STRON: 188

Luke Fitzwilliam były policjant po służbie dla kraju nad Zatoką Mayang, wraca do Anglii na stałe, posiada niewielki kapitał więc może się uważać za człowieka niezależnego materialnie. Podróżował expresowym pociągiem do Londynu, ale w wyniku niefortunnego zdarzenia dotarł do Londynu innym pociągiem. W tymże pociągu w przedziale do którego wsiadł spotkał sympatyczną straszą panią L. Pinkerton, która przypominała mu jego ciotkę. Podczas rozmowy okazało się że zmierza ona do Scotland Yardu donieść o popełnionych morderstwach, które ostatnio miały miejsce w jej miasteczku. Morderca jest przebiegły, nikt go nie podejrzewa, ale ona wie kto to jest, ma swoje przypuszczenia - następny ma być miejscowy doktor, co  ją bardzo martwi bo bardzo lubi poczciwego doktora Humbleby. Luke  poparł starszą panią w jej przekonaniach że powinna wszystko opowiedzieć detektywom. 

Jakże było jego zdziwienie kiedy nazajutrz przeczytał w gazecie o śmierci L. Pinkerton pod kołami samochodu, a następnego dnia przeczytała wiadomość o śmierci doktora Humbleby. Luke musiał wyjaśnić tę  sprawę, postanowił udać się do Wychwood-under-Ashe i wyjaśnić zaistniałe sytuacje. Pomaga mu w tym jego przyjaciel Jimmy który ma tam bliską kuzynkę. Lucke będzie musiał  wcielić się w pisarza by przeprowadzić śledztwo. Czy uda mu się odkryć prawdę? Czy to rzeczywiście morderstwa, czy może zbieg nieszczęśliwych przypadków? 

Kolejna pozycja Agaty Christie, czy do końca interesująca? - no nie wiem. Na pewno początek i zakończenie wciągające i interesujące, ale środek nie do końca ciekawy, dużo przemyśleń głównego bohatera, choć całość prowadzi do wykrycia sprawcy. Wiadomo nie wszystkie książki królowej kryminałów muszą być udane i ta pozycja uważam należy do tych słabszych. Oczywiście nie zniechęcam do lektury tej książki bo mimo małych mankamentów warto po nią sięgnąć, autorka tak prowadzi fabułę że odnosimy wrażenie że wiemy kto jest mordercą, ale nie-  nagle całość zmienia się i na jaw wychodzą nowe fakty, dzięki którym poznajemy prawdziwego mordercę.

Moja ocena: 4/6

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



czwartek, 14 sierpnia 2014

Wiesława Bancarzewska - "Powrót do Nałęczowa"

źródło
TYTUŁ: Powrót do Nałęczowa
AUTOR: W. Bancarzewska
WYDAWNICTWO: Nasza Księgarnia
DATA WYDANIA: 2013
STRON: 480

Anna, czterdziestodwuletnia panna, praktycznie sama na tym świecie - rodzice i cała rodzina (babcia, wujki, ciocie) już dawno pomarli, został brat, ale on wyemigrował i nie ma w planach powrotu. No, może nie całkiem sama - ma Bartka, poznali się na cmentarzu w Święto Zmarłych i są razem już od siedmiu lat - razem, a jakby osobno. Mieszkają w swoich mieszkaniach, spotykają się od czasu do czasu, wspólne wypady, noce, ale czy to miłość? czy tylko przyzwyczajenie? 

Ania bardzo tęskni za rodziną, często ogląda stare fotografie, wspomina - gdy pewnego dnia ponownie oddaje się wspomnieniom oglądając stare zdjęcia łza zakręciła się w jej oku, pobiegła do łazienki pełna złości - że chce być tam na zdjęciu u swojej babci w Nałęczowie, zamknęła oczy a gdy je otworzyła wokół niej były drzewa. Czy to możliwe? ma halucynacje? wariuje? Sama Ania się przestraszyła i powróciła do swojej łazienki, a wraz z nią listek dębu. Była tam, w Nałęczowie, u babci w 1932 roku. Długo się nie zastanawiał, wróciła do Nałęczowa, wynajęła u babci pokój jako letniczka i została na cały miesiąc w 1932 roku. Odkryła że w 2011 czas stoi w miejscu. Powoli odkrywała tamten świat, wspominała babcię, ciocie i mamę, była teraz tu z nimi - i tylko to się liczyło. Jednak był jeszcze ktoś kto zauroczył się obcą letniczką, a i Ania przy nim czuła fale gorąca. Co przyniesie Ani ten miesiąc w Nałęczowie? Czy pozna bardziej swoją rodzinę? Czy powróci do czasów współczesnych?  Czy spełni swoje marzenia? Czy zdecyduje się na zatrzymanie czasu?

Świetna pomysł na fabułę, książka nie pozwoliła mi się nudzić, autorka zabrała mnie w wspaniałą podróż w czasie. Rok 1932/33 kontra 2011 - zagubiona kobieta która poszukuje swojego: miejsca, miłości, domu, taka nie dzisiejsza, tęskniąca za tym co minęło. Wspaniale czułam się w atmosferze tamtych lat, autorka bardzo obrazowo je przedstawiła, poczułam sympatie do Ani i jak na kobietę nie z tych czasów świetnie sobie radziła. Język książki prosty, czyta się lekko i... nie można się oderwać. Już nie mogę się doczekać kiedy będę mogła przeczytać "Zapiski z Annopola" - jestem bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy naszych bohaterów. Czy książkę polecam - zdecydowanie TAK :)

Moja ocena: 5,5/6


Anna Duszkowska


Powrót do Nałęczowa / Zapiski z Annopola / Noc nad Samborzewem


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Europa da się lubić"


poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Wiesław Budzyński - "Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila"

źródło












TYTUŁ: Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila
AUTOR: W. Budzyński
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo M
DATA WYDANIA: 2014
STRON: 338


"Elegia o chłopcu polskim"

"Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
I poczułeś jak się jeży w dźwięku minut-zło,
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką,
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?"
K.K.Baczyński  


"Elegia o chłopcu polskim" to pierwszy wiersz K.K.Baczyńskiego jaki usłyszałam. Było to na lekcji języka polskiego w szkole podstawowej, wtedy zainteresowałam się samym autorem, poznałam jeszcze kilka innych wierszy, ale cała fascynacja minęła. Przypomniałam sobie o nim będąc w szkole średniej przy omawianych wierszach z czasów wojny, zainteresowanie powróciło. Jeden z niewielu poetów o których chciałam się coś więcej dowiedzieć poza suchymi faktami szkolnymi i jeden z niewielu których wiesze czytałam. Teraz nadarzyła mi się wspaniała okazja poznać dokładniej biografię K.K. Baczyńskiego. Doczytałam się na okładce książki że jest ona wynikiem "wieloletniej wędrówki pisarza po śladach Baczyńskiego (...) wielkiej ponad trzydziestoletniej przygody literackiej" [1].

Krzysztof Kamil Baczyński, urodzony -  no tak, przecież nie będę Wam opisywać życiorysu poety, bo to możecie sobie przeczytać nawet na Wikipedii (TUTAJ), data urodzin i śmierci, jego odznaczenia, dzieciństwo, edukacja, konspiracja, jak zginął, te suche fakty możecie przeczytać wszędzie. Ja chcę Wam powiedzieć coś więcej o książce, wiem ktoś może powiedzieć że przecież autor nic nowego nie napisał - i tu się mylicie.
"(...) opowieść o losach K.K.B. i jego kolegów, wpisana w otoczenie, w którym mieszkał, szkołę, do której chodził, w dzieje Polski Niepodległej, wojnę i w to, co w końcu przyszło czerwoną chmurą ze wschodu i trwało do dni naszych, a zwało się socjalizmem." [2]
Autor już na początku książki raczy nas historią o dacie urodzenia K.K.B, jak podają źródła jest to 22 stycznia 1921 roku, ale jego narodziny odnotowano najpierw pod datą 3 marca 1921. Opowiada nam o dzieciństwie i wyjazdach Krzysztofa jako małego chłopca, o separacji jego rodziców, o jego pierwszych miłościach i jakim był uczniem. Poznajemy również jego  młodzieńcze prokomunistyczne sympatie, oraz śledzimy jego drogę do konspiracji, zmiany które zaczęły w nim zachodzić w trakcie wojny. 
"Krzysztof (...) miał szczególne psie szczęście - a może właśnie romantyczno-melancholijną skłonność - do kochania się na odległość, na tęskno i ponuro. I dopiero Barbara stała się od tej reguły naprawdę szczęśliwym wyjątkiem." [3]

Barbara Drapczyńska-Baczyńska
(źródło)


Barbara Drapczyńska - Baczyńska, to ona stała się ostoją Krzysztofa, mimo młodego wieku (19 lat) wiedziała jak go wspierać i motywować, była jego powierniczką i wielką propagatorką jego poezji. Gdy przyszły czasy konspiracji bez słowa stała za mężem - w jego cieniu, sama nie była czynną uczestniczką Powstania Warszawskiego, zmarła 1 września  1944 roku, przyczyną była rana głowy po odłamku bomby, nie wiedziała że Krzysztof nie żyje, ale to czuła.

"W nocy przed śmiercią Basi, Feliksa Drapczyńska miała sen: przyszedł Krzysztof, nakrył Basię szerokim płaszczem i zabrał ją." [4]

Autor przestawiła nam żonę Krzysztofa - Barbarę, jej życie przed spotkaniem z przyszłym mężem i jej jego zafascynowaniem, poznajemy jej rodziców i rodzinę. Dowiadujemy się jaką była żoną, córką, siostrą, o tym jak Krzysztof ją szanował, słuchał i kochał.

Wiele miejsca autor poświęcił działalności Krzysztofa w konspiracji: jak do tego doszło, jak przez to przechodził, jaki miał stosunek do wszelkich działań konspiracyjnych i jak układały mu się stosunki z kolegami. Jednak to relacje świadków, kolegów z dnia jego śmierci są najbardziej przez autora wnikliwie analizowane - dlaczego? Bo było wielu świadków, i różne miejsca śmierci K.K. Baczyńskiego.
"Dziś po latach poszukiwań można już - jak się zdaje - z całą pewnością powiedzieć, wskazując na pałac Blanka: TU w czwartym dniu Powstania poległ poeta Polski Walczącej..." [5]

Grób K.K.Baczyńskiego i jego żony
 Barbary Drapczyńskiej-Baczyńskiej (źródło)
Zarówno śmierć jak i sam pochówek poety wzbudziły zainteresowanie autora, dziś wiadomo że Krzysztof został pochowany w jednej mogile wraz ze swoją żoną Basią, ale przez wiele lat na Warszawskich Powązkach był drugi grób Baczyńskiego, dopiero w 1972 roku zdjęto tabliczkę z mogiły w kwaterze "Gozdawy". Stefania Baczyńska (matka Krzysztofa) długo nie wierzyła w jego śmierć - pisała i szukała, dopiero ekshumacja jego zwłok była dla niej potwierdzeniem jego śmierć. Przez lata matka szukała i zbierała wszytko co miało związek z jej synem: listy, fotografie, rękopisy, rysunki - dla niej miało to wartość sentymentalną, pamiątkowa - bezcenną, ale dzięki temu i my teraz możemy zapoznać się z jego spuścizną. Matka przez wiele lat walczyła o wydanie jego wierszy, niestety nie doczekała się tej chwili. W ostatniej swojej woli ludziom zaufanym których uważała że mogą zaopiekować się spuścizną syna powierzyła jego dorobek. Przez wiele lat starano się o publikacje jego wierszy, gdy to już nastąpiło okazały się bestselerami.

Po przeczytaniu książki ukazuje nam się obraz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego - małego chłopca o wesołym spojrzeniu, młodzieńca trochę wstydliwego, zadumanego, syna kochającego matkę, męża kochającego żonę, żołnierza, poety. Podążamy jego śladami od narodzin po śmierć, odwiedzamy miejsca w których był, mieszkał, walczył. Autor raczy nas historiami o których nie przeczytamy w suchej biografii, a dlaczego? Bo książka jest oparta na wspomnieniach ludzi którzy znali: Krzysztofa, jego żonę, matkę, sąsiadów, kolegów, ludzi którzy zetknęli się z nim przed wojną i w czasie wojny. Autor przez lata skrupulatnie szukał tych wszystkich ludzi lub ich rodzin i słuchał opowieści, docierał do różnych dokumentów i sprawdzał każdy trop.
"Te wydobyte z milczenia wiadomości układają się w ciąg, który pozwala na tyle precyzyjnie, na ile to możliwe, odtworzyć wypadki z życia poety i jego najbliższych. (...) Zamiarem moim było uchwycenie wspomnień ludzi, którzy z takich czy innych względów (przede wszystkim politycznych) o Baczyńskim wcześniej nie mówili, choć się z nim stykali, przyjaźnili i walczyli w jednym szeregu." [6]
Dodatkowym atutem książki jest to że nie tylko poznajemy poetę K.K.B., ale również jego kolegów i znajomych, ludzi którzy go znali, ich losy przed, w czasie i po wojnie. Liczne zdjęcia i ilustracje uatrakcyjniają treść książki. Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, ale autor już na wstępnie zaznacza nam że "nie jest to (...) dosłowny zapis tego , co mówili moi rozmówcy, a styl, mimo narracji w pierwszej osobie, jest w zasadzie mój" [7]. Jednym słowem książkę czyta się rewelacyjnie, gorąco Wam polecam, nie jest to tylko książka o K.K.B. i jego pokoleniu, ale jest to książka z kawałkiem polskiej historii - jakże dla nas ważnej.


[1] Wiesław Budzyński "Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila" Wydawnictwo M, 2014, okładka książki
[2] tamże str. 14
[3] tamże str. 66
[4] tamże str. 187
[5] tamże str. 180
[6] tamże str. 12-14
[7] tamże str. 12

Moja ocena: 5,5/6



Za możliwość przeczytania książki dziękuję pani Dorocie z Wydawnictwa M



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Europa da się lubić"




niedziela, 10 sierpnia 2014

Nowe nabytki :)

Z reguły nie wystawiam stosików z nowymi nabytkami czy to własnymi zakupami czy książkami recenzyjnymi. Ale dziś chcę zrobić wyjątek, bo zakupiłam rewelacyjną perełkę w mojej ulubionej Taniej Księgarni. A jest to...

fot. Melania K.

TYTUŁ: Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej
AUTOR: Jaroslav Hasek
WYDAWNICTWO: Państwowy Instytut Wydawniczy
DATA WYDANIA: 1980

Jest to dwutomowe wydanie czteroczęściowych przygód wojaka Szwejka. Na okładkach książek kadry z czechosłowackiego filmu kukiełkowego "Dobry wojak Szwejk", niektórzy z Was pewnie będą pamiętać że i w naszej telewizji leciał swego czasu serial o jego przygodach - ja pamiętam - oglądałam, choć pewnie nie do końca rozumiałam o co tam chodziło. Później czytałam ale to też było wieki temu - teraz będę mogła powrócić do  książki i przeczytać ponownie. Powiem Wam że mój mąż też się cieszy z zakupu - powiedział że sam chętnie sięgnie ponownie po te książki.  Jak widzicie jest to stare wydanie jeszcze w przekładzie Pawła Hulka-Laskowskiego z 1931 roku, potem ponownego przekładu dokonano w 1991 roku. Jak już wiecie książki zakupiłam w mojej ulubionej Taniej Księgarni za całe "oszałamiające" - 2 zł :) - za obie. Sami widzicie, nie mogłam ich nie kupić, no perełki :)



czwartek, 7 sierpnia 2014

Joe Alex - "Cichym ścigałem go lotem..."

źródło
TYTUŁ: Cichym ścigałem go lotem...
AUTOR: J. Alex
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie Kraków
DATA WYDANIA: 1977
STRON: 160


Do tej pory udało mi się przeczytać trzy książki autora: "Śmierć mówi w moim imieniu", "Powiem wam jak zginął", "Zmącony spokój Pani Labiryntu", wszystkie trzy bardzo mi się podobały i miałam ochotę na więcej. Teraz w moje ręce wpadła następna książka autora,  perełka którą wyłowiłam z bibliotecznej półki:)

Joe Alex wielki przeciwnik  mieszkania na wsi, zakupił mały domek z ogrodem, co prawda to nie wieś a Londyn, ale okolica jest spokojna i niemalże wiejska. Dlaczego zakupił ten domek? Bo ma w planach napisanie prawdziwej powieści, oczywiście nie zrezygnuje z pisania kryminałów, bo z czegoś trzeba żyć. Domek posłuży mu jeszcze w jednym celu, przeczyta swoim przyjaciołom: Karolinie Beacon i Benowi Parkerowi oraz jego żonie najnowszy swój kryminał o sprawie która miała miejsce przed miesiącem, a była wyjątkowo tajemnicza...

Sir Gordon Bedford, znany entomolog i doradca finansowy rządu, ma dom po rodzicach na przedmieściach Londynu. To tu gdy wraz z małżonką Sylvią wraca ze Stanów Zjednoczonych mieszka i prowadzi swoje badania. W domu zamieszkują jeszcze: Cyril Bedford (brat Gordona) i jego żona Judyta, Robert Reutt (sekretarz Gordona), Agnes White (pokojówka).
Tej nocy Gordon wraz z Cyrilem łapali ćmy (Zmora Trupia Główka) by dokończyć dokumentację do wydawnictwa o ćmach i ich życiu. Skończyli swoją pracę około drugiej w nocy, umawiając się na na rano na godzinę szósta by dokonać ostatecznej korekty materiałów. O zmianie godziny został powiadomiony również sekretarz Gordona który zjawił się w ogrodzie gdy kończyli pracę. Niestety, rano Robert odkrył zwłoki Gordona. Morderstwo, czy naturalna śmierć?  Policja po przybyciu na miejsce odkryła listy, w których to Gordon żegna się z życiem - dwa różne listy samobójcze. Czyli jednak samobójstwo? Ale dlaczego dwa różne listy? Przybyły na miejsce Ben Parker wzywa do pomocy Joe Alexa, sprawa nie jest prosta, odkrywają że to było jednak morderstwo. Nikt obcy nie mógł wejść do domu - morderca jest wśród domowników Kto i dlaczego zabił Gordona Bedforda?

No i co powiedziecie, prawdziwa perełka :) Kolejna bardzo dobra książka Joe Alexa (Maciej Słomczyński) w której on sam jest głównym bohaterem i kolejne śledztwo do przeprowadzeni, gdzie zbieranie dowodów i dedukcja zawsze doprowadzają do celu. Zakończenie może być zaskakujące, ja typowałam inaczej. Mimo że książka napisana i wydana dawno język nie jest trudny i nie będziemy mieć problemu z szybkim i zrozumiałym czytaniem. Świetny kryminał taki w starym dobrym angielskim stylu, porównałbym go do kryminałów Agaty Christie. Jeżeli jeszcze nie mieliście przyjemności spotkać się z Joe Alexem, a lubicie kryminały w starym stylu,  to książka dla Was - polecam.

Moja ocena: 5/6



Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:



wtorek, 5 sierpnia 2014

Iwona Mejza - "Wyszedł z domu i nie wrócił"

źródło
TYTUŁ: Wyszedł z domu i nie wrócił
AUTOR: I. Mejza
WYDAWNICTWO: Oficynka
DATA WYDANIA: 2013
STRON: 288


Oświęcim, mały prowincjonalny posterunek policji, umieszczony pomiędzy uliczkami w starym budynku, kto nie wie jak tu trafić może pobłądzić. To tu nasi policjanci na co dzień zmagają się z trudnymi przypadkami. Żar leje się z nieba, na komendzie brakło wody, w wyniku losowania (a i tak zawsze na niego pada) po wodę udała się stażysta Krzysztof Bućka, który trasę powinien objechać w pół godziny a wrócił po dwóch! Gdzie był? - po wodę, wypił kawę, zjadł pyszne lody (ale nie tylko on jest łakomczuchem, koledzy z posterunku również uwielbiają słodkości którymi chętnie się raczą) - na służbie! ale nie tylko, nasz stażysta podsłuchał staruszki w sklepie że na miejscowym cmentarzu znaleziono podwójnego nieboszczyka. Komisarz Ożegalski (wielbiciel kryminałów) okazał duże zainteresowanie sprawą, dwóch nieboszczyków w jednym grobie i to takim który miał być pusty. Policyjni technicy zabierając kości do analizy znaleźli w kącie grobowca małą karteczkę - list. Kto leży w tym grobie? Co zawiera znaleziony list? Kim są ludzie którzy chcieli wyremontować stary grób? Czy wiedzieli że w środku są trupy? Komisarz zleca przeszukanie spraw z archiwum, uważa że tam może kryć się rozwiązanie - dwadzieścia lat temu w mieście miał napad na jubilera, ani sprawców ani łupów nie odnaleziono. Czy komisarz miał racje? Czy odkryją czyje zwłoki zostały pochowane w grobie? Czy odnajdą skarb sprzed dwudziestu lat?

Bardzo fajny, lekki kryminał z domieszką humoru. Autorka zabrała nas do miasta które naznaczone jest swoją historią, ale nie odczuwamy tego, przechadzamy się po cmentarzu i uliczkami Oświęcimia. Bohaterowie wspominają co gdzie kiedy stało, i jak miasto się zmienia, na tylnej okładce książki od wewnątrz jest mapka miasta z zaznaczonymi na na niej ważniejszymi punktami - bardzo mi się to podobało. Nasi bohaterowie to bardzo ciekawe osobowości i policjanci i osoby im towarzyszące w sprawie to postacie barwne i nietuzinkowe. Język prosty, dialogi ciekawe, brak zbędnych i długich opisów, akcja być może nie pędzi w zawrotnym tempie, ale ma swój specyficzny klimat. Książkę czyta się szybko i ciekawie.

Moja ocena: 4/6


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Czytamy kryminały" (letnia abolicja)





sobota, 2 sierpnia 2014

Janine Boissard - "Winnice szepczą "Cicho sza" "

źródło
TYTUŁ: Winnice szepczą "Cicho sza"
AUTOR: J. Boissard
WYDAWNICTWO: AMBER
DATA WYDANIA: 2013
STRON: 320

"(...) nikt już nie musiał nam mówić "cicho sza". Zrozumiałyśmy w końcu, że chodzi po prostu o rodzinne tajemnice, które nie powinny się wydostać poza mury zamku." [1]
Jak to jest z tymi rodzinnymi tajemnicami? Ciążą, powodują niedomówienia, ściskają za serce, nie można łzy uronić ani z nikim porozmawiać - "cicho sza".

Taką tajemnicą w rodzinie Edmunda de Saint Junien, właściciela winnic, króla koniaku jest Roselyne, córka która uciekła ze swoją wielka miłością, zrobiła to wbrew rodzicom. Nikt o niej nie mówi, nikt o niej nie wspomina - ani jej brat, ani siostry. Część jej zamku stoi zamknięta a kurz pokrywa podłogi - ale Edmund nie pozwala nikomu go zająć. Pewnego dnia Edmund wyjeżdża do Amsterdamu - przywozi  Nilsa - syna Roselyne, która umarła. Część rodziny wita go serdecznie inni są ostrożni, w końcu co o nim wiedzą. Jednak dziadkowie Nilsa (Edmund i Delphine) są szczęśliwi że odzyskali choć namiastkę córki, teraz mają wnuka który jest do niej tak podobny. Pozwalają mu spełnić swoje dziecięce marzenie - chatkę na skraju lasu. Nawet nie spodziewają się że ta chatka nie przyniesie nic dobrego, to tam nakryto Nilsa we krwi a na jego rękach martwe ciało czteroletniej Marii. Czy Nils zabił Marii? On twierdzi że nie - część rodziny stoi po jego stronie, ale nie wszyscy. Kto zabił Marii? Nikt obcy nie wchodził na teren posiadłości - czy to ktoś z rodziny? A może ktoś chce wrobić Nilsa? Kto zabił? ... "cicho sza" ... Czy znajdzie się miejsce dla miłości? tej młodzieńczej, tej pierwszej, tej prawdziwej.

Wciągająca historia, wspaniała książka, która dostarczyła mi niesamowitej uczty czytelniczej. Czytając ją towarzyszyła mi całe gama emocji które mną targały: złość, niedowierzanie, współczucie, łzy, na końcu ciepło które na mnie spłynęło. Czytelnicy którzy będą oczekiwać opisów winnic i Francji mogą być zawiedzenie - może i są, ale jest tego bardzo mało, autorka skupia się na relacjach rodzinnych: głowa rodziny i jej zdanie, rodzeństwo, kuzynostwo, wspólne narady, rodzinne tajemnice, poświęcenie, honor, miłość. Poruszone są także inne tematy, być może w małym stopniu i nie odzwierciedlają całości problemu, ale są zaprezentowane - niepełnosprawność - niewidomy chłopiec (który jest najlepszy w swojej klasie ) oraz autyzm (ludzie którzy żyją w swoim bezpiecznym świecie i nie odróżniają dobra od zła). Całość świetnie ze sobą współgra, język prosty i lekki, dzięki czemu książkę czyta się jednym tchem. To było moje pierwsze spotkanie  z autorką i jestem z niego bardzo zadowolona, jeżeli będziecie mieli okazję przeczytać tę książkę - nie wahajcie się - warto. 

[1] Janine Boissard "Winnice szepczą "cicho sza" " , Wydawnictwo Amber, 2013, str. 10-11

Moja ocena: 5/6


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
"Pod hasłem"



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...