TYTUŁ: Kukułka
AUTOR: A. Kozłowska
WYDAWNICTWO: OTWARTE
STRON: 288
DATA WYDANIA: 2010
Marta ma wszystko, czego może pragnąć kobieta – kochającego męża, dobrze płatną pracę, mieszkanie na ekskluzywnym osiedlu. Ma to wszystko, czego pragnie Iwona, samotna matka dwójki dzieci pracująca jako woźna w szkole. Marta ma wszystko – prócz dziecka, którego pragnie najbardziej na świecie.
Ścieżki obu kobiet krzyżują się w dramatycznym momencie ich życia. Czy to spotkanie sprawi, że spełnią się ich najskrytsze marzenia?
Ścieżki obu kobiet krzyżują się w dramatycznym momencie ich życia. Czy to spotkanie sprawi, że spełnią się ich najskrytsze marzenia?
Do czego jest zdolna kobieta która pragnie mieć dziecko za wszelką cenę, ile razy można próbować ..... a może wybrać inna drogę ..... może zaufać tej obcej kobiecie, czy Iwona da Marcie to o czym ona marzy ..... czy da jej dziecko, czy zostanie ..... surogatką. Marta ma wszystko, oprócz dziecka, którego nie będzie mogła mieć .... ale Iwona może nie ma tych wszystkich dóbr materialnych, ale ma coś cenniejszego - rodzinę, mamę, dzieci, przyjaciółki, koleżanki, sąsiadki gotowe pomóc ..... tego Marta nie ma, ma tylko babcię do której ucieka z zamysłem w swojej głowie, z planem - złymi myślami i złym planem. Ale tam u swojej babci odnajduje drogę, znajduje sens swojego życia. Cóż drogi Marty i Iwony rzeczywiście się krzyżują w bardzo dramatycznych momentach ich życia i ...... myślę że będą się krzyżować przez całe ich życie, za sprawą jednej małej istotki która je połączy. Pomiędzy nimi miota się mąż Marty Filip, który dusi w sobie emocje i dopiero na końcu książki wyrzuca z siebie nagromadzone latami żale, pretensje i pragnienia.
Jest jeszcze jedna rzecz którą autorka poruszyła, nowoczesne mieszkania z nowymi mieszkańcami, odgrodzone gruba bramą od starych mieszkańców, myślenie o tym że jak dziecko nie ma butów za połowę pensji rodzica to jest gorsze dla innych tych co mają, że dla innych patologia to mniejszy status społeczny, jak gdyby ludzie biedniejsi, mniej zamożniejsi nie mieli nic do zaoferowania, a przecież tak nie jest - to przykre że są ludzie co tak myślą, a być może sami niejednokrotnie wywodzą się z takich środowisk - ja nie każe się im zaraz zaprzyjaźnić ale nie przekazywać takiego myślenia swoim dzieciom, że pieniądze mogą wszystko .... przytoczę fragment książki:
"-A co to w ogóle za osoba? Mam nadzieję, że nie jakaś patologia? - to Karina, soccer mom, której dzieci "kształciły się" w starannie wybranych szkołach prywatnych, a punktem honoru spotykanie się wyłącznie z "takimi ja my: ("No, wiecie sami, dziecko może odnieść korzyści wyłącznie z wartościowych kontaktów. Nie wyobrażam sobie, w jaki sposób mogłoby być dla niego rozwijające spotkanie się z jakimiś menelami w szkole publicznej"). "Patologia" oznaczała dla niej i dla Krzysztofa, jej męża, wszystko poniżej ich obecnego statusu społecznego, określanego przez szeregowy domek w podwarszawskiej miejscowości, dwa samochody typu SUV i słowo "director" na wizytówce. W tym także środowiska, z których oboje się wywodzili, a których obecnie starannie unikali, ograniczając do minimum kontakty z rodziną z prowincji ze ściany wschodniej. :Wy jesteście naszą prawdziwą rodziną - mawiał Krzysztof do kumpli po odpowiedniej ilości alkoholu - z wami czujemy prawdziwe więzi, a tamto zostawiliśmy za sobą"
Autorka pokazała takie prawdziwe życie, nie zniechęcajmy się że książka jest trudna, nie, Pokazuje macierzyństwo, miłość, desperację, zagubienie, samotność, wyższość. A w tym wszystkim gdzieś nasze myśli - czy ja bym tak zrobiła? będąc Martą lub Iwoną. Polecam - warto przeczytać.
Moja ocena: 5,5/6
Jest jeszcze jedna rzecz którą autorka poruszyła, nowoczesne mieszkania z nowymi mieszkańcami, odgrodzone gruba bramą od starych mieszkańców, myślenie o tym że jak dziecko nie ma butów za połowę pensji rodzica to jest gorsze dla innych tych co mają, że dla innych patologia to mniejszy status społeczny, jak gdyby ludzie biedniejsi, mniej zamożniejsi nie mieli nic do zaoferowania, a przecież tak nie jest - to przykre że są ludzie co tak myślą, a być może sami niejednokrotnie wywodzą się z takich środowisk - ja nie każe się im zaraz zaprzyjaźnić ale nie przekazywać takiego myślenia swoim dzieciom, że pieniądze mogą wszystko .... przytoczę fragment książki:
"-A co to w ogóle za osoba? Mam nadzieję, że nie jakaś patologia? - to Karina, soccer mom, której dzieci "kształciły się" w starannie wybranych szkołach prywatnych, a punktem honoru spotykanie się wyłącznie z "takimi ja my: ("No, wiecie sami, dziecko może odnieść korzyści wyłącznie z wartościowych kontaktów. Nie wyobrażam sobie, w jaki sposób mogłoby być dla niego rozwijające spotkanie się z jakimiś menelami w szkole publicznej"). "Patologia" oznaczała dla niej i dla Krzysztofa, jej męża, wszystko poniżej ich obecnego statusu społecznego, określanego przez szeregowy domek w podwarszawskiej miejscowości, dwa samochody typu SUV i słowo "director" na wizytówce. W tym także środowiska, z których oboje się wywodzili, a których obecnie starannie unikali, ograniczając do minimum kontakty z rodziną z prowincji ze ściany wschodniej. :Wy jesteście naszą prawdziwą rodziną - mawiał Krzysztof do kumpli po odpowiedniej ilości alkoholu - z wami czujemy prawdziwe więzi, a tamto zostawiliśmy za sobą"
Autorka pokazała takie prawdziwe życie, nie zniechęcajmy się że książka jest trudna, nie, Pokazuje macierzyństwo, miłość, desperację, zagubienie, samotność, wyższość. A w tym wszystkim gdzieś nasze myśli - czy ja bym tak zrobiła? będąc Martą lub Iwoną. Polecam - warto przeczytać.
Moja ocena: 5,5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeżeli mnie odwiedziłeś/aś, będzie mi miło jeżeli pozostawisz ślad w postaci komentarza. Komentarze wulgarne i anonimowe, będą usuwane.